logo
tumblr_m42zh1SEcx1qhwte6o1_1280

„Jest we mnie podwójna osobowość: Światło i Ciemność.” Wywiad z Darią Nicolodi

Wywiad ukazał się w „Dario Argento: the making of Deep Red” wydanej w 2007 roku przez Mondo Ignoto. Wywiad przeprowadził Luca Palmerini.

 

Jakie wspomnienia zachowałaś o Twoim rodzinnym mieście Florencji i w ogóle Toskanii, częstej inspiracji włoskich artystów?

Są one mocno związane z drzewami – nie urodziłam się w centrum Florencji, lecz na wzgórzu zwanym „Bellosgrado” (dosł. „piękny widok”), którego nazwa mówi sama za siebie. To tam Ugo Foscolo napisał „Le Grazie”, zaś Elizabeth Barrett Browning swoje nadzwyczajne wiersze. Rośnie tam m.in. glicynia czy bez, dzięki czemu przyjście wiosny jest mocno odczuwalne, zaś latem są całe chmary robaczków świętojańskich – wspaniałe, spokojne i bezchmurne miejsce.

Jednak spokój tego miejsca został mocno zaburzony między 1968 a 1985 rokiem, przez krwawe morderstwa psychopaty zwanego „potworem z Florencji”. Co możesz nam o tym powiedzieć?

Poznałam prawdę o tym człowieku, napisałam też o nim tekst z myślę o ewentualnym filmie – dzięki znajomej historyczce udało mi się odkryć dużo informacji o potworze. Gdy skończyłam pracę nad scenariuszem, zdecydowałam się przekazać jej reżyserię, zaś sama umieściłam siebie na miejscu asystenta i głównej aktorki, matki potwora, jednak tuż przed rozpoczęciem zdjęć zaczęłam dostawać anonimy i telefony z pogróżkami, m.in. od dziennikarzy,którzy chcieli dowiedzieć się ode mnie prawdy na temat życia potwora. Odłożyłam wiec ten temat na półkę, przynajmniej na jakiś czas. 

Na jak długo?

Dopóki sytuacja wokół tego procesu się nie uspokoi i będę czuła, iż jestem całkowicie bezpieczna…

Czy nie myślałaś o złożeniu propozycji reżyserii tego obrazu Dario Argento?

Nie rozmawialiśmy o tym nigdy…

A co w takim razie sądzisz o książkach i filmach powstałych wokół tej historii?

Widziałam film Cesare Ferrario, który nie spodobał mi się, oraz czytałam książkę Lalli Romano, lecz jest ona nieścisła i nie najlepiej napisana – przekręca fakty, pozostawia dużo hipotez. To bardzo ciekawa historia, jednak nie mogę o tym mówić…

Ale film chcesz nadal nakręcić?

Oczywiście, ale muszę mieć tak z czterech ochroniarzy, jak Madonna! (śmiech)

 

daria-4

 

Skąd wzięły się Twoje zainteresowania kulturą ezoteryczną?

Wszystko zaczęło się od mojej babci, Yvon Muller – miała ten dar, który ludzie często nazywają „trzecim okiem”, chociaż my mówiłyśmy na to po prostu „intuicja”. Była bardzo ważną „białą wiedźmą”, ekspertką w magii – wielokrotnie widziałam jak duży posłuch miała u innych czarownic i okultystek – gdy zrobiły bądź powiedziały coś niestosownego, uciszała je momentalnie. 

Czego więc nauczyła Cię Twoja babcia?

Opowiadała mi wiele fantastycznych historii, z których jedna stała się kanwą scenariusza „Suspirii”, oprócz tego dawała mi w młodym wieku do czytania apokaliptyczne teksty, czym sprowokowała mnie do zainteresowania się tymi tematami. Zaczęłam wyszukiwać kolejne, mniej lub bardziej rzadkie ezoteryczne teksty, które dziś zajmują moje półki. 

Czy przeszłaś też przez edukację religijną?

Mój tata był katolikiem, zaś matka żydówką. Należę do obu tych religii.

Jak w takim razie rodzice odnosili się do Twoich zainteresowań okultystycznych?

Podchodzili do życia dużo bardziej racjonalnie, tłumacząc sobie to odziedziczeniem przeze mnie pewnych cech od babci…

A jak rodzina podeszła do Twoich artystycznych zainteresowań?

Na poczatku bez zrozumienia – dla średnio zamożnych ludzi córka aktorka byłą w tych czasach niemałym problemem – więc w wieku 17 lat uciekłam z domu i zaczęłam żyć na własną rękę. Nie próbowali jednak przeszkadzać mi w obranym przeze mnie celu, po pewnym czasie dopiero próbując zrozumieć moja drogę, co bardzo mi pomogło. 

Czujesz się od nich inna?

Cóż, skoro moja siostra jest uniwersyteckim profesorem…

Jak więc wyglądała Twoja edukacja?

Rozpoczęłam ją w szwajcarsko – niemieckiej szkole we Florencji; francuskiego uczyła mnie babcia, zaś w szkole miałam angielski. Skończyłam szkołę średnią dwa lata szybciej niż w normalnym trybie, zaś później dostałam się do Akademii Sztuk Dramatycznych, gdzie poznałam Lucę Ronconiego, największego włoskiego reżysera teatralnego, który dał mi szansę zadebiutować na Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym w Wenecji  kilka lat później. 

Jaką ideologią byłaś wówczas zafascynowana?

Myślę, że głównie bitnikami, nie byłam hipiską.

Opowiedz pokrótce o swoich najważniejszych doświadczeniach filmowych.

Rozpoczęłam grać w wieku 14 lat pod skrzydłami kilku kompanii filmowych – wieku 18 lat rozpoczęłam karierę profesjonalną, m.in. u Francesco Rosiego w „Uomini Contro”, Elio Petriego w „La proprieta non e piu un furto”, za który to obraz dostałam nagrody w Berlinie i Saint Vincent. Sukces nadszedł dosyć niespodziewanie.

Twój następny krok?

Opowiadałam o mojej fascynacji fantastyką znajomym i wtedy nadszedł moment oszołomienia „The Bird with a Crystal Plumage” – musiałam pracować z jego reżyserem, więc zaczęłam robić wszystko, by spotkać Dario Argento. 

Jak do tego doszło?

Spotkaliśmy się przypadkiem na jednym z filmowych przyjęć, szybko dochodząc do tego, iż mamy wspólne gusta literaturowe i filmowe. W końcu byłam jedyną znaną mu aktorką, która przeczytała całego Lovecrafta i zakochała się w jego twórczości! Wszystko to połączyło nas, przez co po pewnym czasie staliśmy się nieodłącznymi towarzyszami. 

 

tumblr_ll6w9x89Kk1qa9er7o1_1280

 

Czy zgodzisz się ze zdaniem, iż „The Five Days of Milan” stanowi próbę zmiany jego reputacji jako reżysera horrorów?

W rzeczy samej. Ten film ma jednak, jak wiele jego wczesnych dzieł, wyraźną tendencję do kierowania się w stronę transgresji. Myślę jednak, że Dario nigdy nie myślał na poważnie o zmianie swojego podejścia do kina.

Z tego co wiem, to uwielbiasz jego wczesne thrillery?

Tak. „Bird with Crystal Plumage” kocham i nadal, oglądając go po latach mogę powiedzieć, że to jego najlepszy film. Nie lubię „Cat O’Nine Tails”, gdyż wydaje mi się nakręcony w mocno amerykański sposób, bez charakterystycznego podejścia i głębi innych obrazów Daria; to obraz, którym chciał bardziej zaspokoić producenta niż widownię, podczas gdy „Four Flies on Grey Velvet” to wspaniały thriller, choć nieco gorszy niż „Bird…”, czy „Deep Red”, zawiera jednak kilka eksperymentalnych momentów godnych zapamiętania. 

Porozmawiajmy o Twoich próbnych zdjęciach do „Deep Red” – czy pamiętasz jakieś anegdoty z tego okresu?

Mimo iż z Dariem rozumieliśmy się bardzo dobrze w tematach o których mówiłam wcześniej – bałam się, iż nie wybierze mnie do głównej roli kobiecej. Pamiętam jeden śmieszny moment – żeby na przesłuchaniach wyjść jak najefektowniej, dzień wcześniej poszłam spać z włosami pokrytymi cukrem! Gdy następnego dnia Dario zobaczył moje rozczochrane włosy, prawie że rozpłakał się i natychmiast kazał mi je umyć. 

Czy podczas kręcenia „Deep Red” zdawałaś sobie sprawę, iż może stać się kultowym thrillerem?

Miałam świadomość, że to była też historia miłosna, a te zawsze mają długie życie. Zarówno cała załoga, jak Dario i ja oddaliśmy całych siebie podczas zdjęć. Pamiętam, że wraz z Davidem Hemmingsem powtarzaliśmy drobiazgowo wszystkie komiczne sceny „na sucho” (nasze siłowanie się przećwiczyliśmy kilkadziesiąt razy), gdyż Dario bardzo nie lubił powtarzać ujęć. W tym czasie bujał w obłokach, dochodząc do siebie po klapie „The Five Days of Milan”, szukając w sobie optymizmu – „Deep Red” jest w mojej opinii, z całym szacunkiem, jego najweselszym filmem. 

Jak współpracowało Ci się z Davidem Hemmingsem?

To bardzo wyluzowany człowiek. Pochodzi z teatralnej rodziny i grać zaczął w europejskich wodewilach już w wieku ośmiu lat. Przede wszystkim to bardzo inteligentny aktor, umiejący porozumieć się z innymi na planie. 

Czy jesteś zadowolona ze swojej roli?

Oczywiście! Była innowacyjna. Musisz wiedzieć, że właściwie to byłam jak Dario, kiedy w swoich początkach pracował jako dziennikarz – szalony, pełen ironii, o wybuchowym charakterze – postać Gianny dosyć dobrze go odwzorowywała, zaś ja z dnia na dzień stawałam się coraz bardziej męska. To moja najlepsza rola, najbliższa mojej osobowości.

Co po latach sądzisz o „Deep Red”?

Jak już mówiłam, to piękna historia miłosna ze wspaniałym pomysłem lustrzanego odbicia, równie mocnym jak cały film.

Czy udało Ci się przemycić własne pomysły do scenariusza?

Nie. Scenariusz w całości należy do Daria i Bernardino Zapponiego.

Czy to prawda, że to ty zasugerowałaś Dario muzykę Goblinów do ścieżki dźwiękowej?

Tak. Początkowo Dario zlecił nagranie muzyki Giorgio Gasliniemu, jednak zasugerowałam mu, że te sceny potrzebują bardziej współczesnego podkładu i zaczęliśmy słuchać ówczesnej muzyki rockowej od wczesnych Pink Floyd do Deep Purple. Niestety zespoły te były poza naszym zasięgiem; pewnej nocy zainteresował nas Cherry Five, zespół, z którego rozwinął się Goblin – po przesłuchaniu ich płyty zdecydowaliśmy się z nimi porozmawiać – Dario zasugerował im pewne motywy, zaś ja zajęłam się nadzorowaniem miksowania muzyki z filmem. 

 

tumblr_nea1lgqdXr1qmemvwo1_1280

 

Skąd wziął się pomysł na „Suspirię”?

W pewnej części z historii, jakie przed snem opowiadała mi babcia oraz z lektury „Confessions of an Opium Eater” Thomasa De Quinceya, w których w opowieści „Suspiria de Profundis” pojawił się motyw Trzech Matek. Także „Phenomena” opiera się na motywach z mojego dzieciństwa, zaś jej realizacja zbiegła się z moim rozstaniem z Dario, przez co chciałam wyglądać w tym filmie brzydko i odrażająco. 

Czy Dario znał tę opowieść?

Miał tylko ogólne pojęcie o dziele De Quinceya, które w tym okresie przeczytałam i zasugerowałam mu lekturę. Fabuła „Suspirii” to prawdziwa historia, która przydarzyła się mojej babci, gdy miała 15 lat. Pojechała wtedy do akademii muzycznej, by podszkolić się w grze na pianinie, na miejscu odkrywając iż miast muzyki uczono tam czarnej magii; uciekła z niej. Po pewnym czasie odkryłam iż ta szkoła spaliła się i została odbudowana już w nowoczesny sposób; pojechaliśmy tam z Dario, ale nie wpuszczono nas w jej progi. Dario był jednak zdeterminowany – zaprzyjaźnił się z pewną pakistanką, która uczestniczyła tam w lekcjach tańca, dzięki czemu mogliśmy zobaczyć na własne oczy zwyczaje panujące w tej szkole. Gdy odjeżdżaliśmy, wysoka kobieta, która byłą wiedźmą, zawołała mnie po imieniu, pytając mnie o moją babcię. 

Jak myślisz, skąd wziął się związek tańca z magią?

Taniec jest sam w sobie magiczny, oderwany od rzeczywistości… ale i pełen dyscypliny, jakiej muszą poddać się tancerze, restrykcyjnej diecie… taki Niżyński oszalał, myślał, że jest jednocześnie bogiem i diabłem. Taniec to mocno stresujące doświadczenie, mogące skierować człowieka na przeróżne tory i aktywności, także te związane z okultyzmem; podobnie jest z teatrem. To tematyka, o jakiej mogłabym mówić godzinami…

Czy użycie w „Suspirii” mocnej kolorystyki było rodzajem hołdu dla psychodelicznego uniwersum De Quinceya?

Tak, choć był to pomysł, który wyszedł od Daria – dobrze oboje pamiętaliśmy technicolorowy system Tripack, którym zachwycaliśmy się jako dzieci podczas seansów w salkach parafialnych. Od początku wiedzieliśmy iż przesadne użycie koloru jest tym, co chcemy uzyskać, by uwypuklić fantastyczne korzenie tej historii.

A rozbuchana teatralność scenografii?

Udało się ją uzyskać dzięki Giuseppe Bassanowi, który w inteligentny sposób połączył nasze oczekiwania z kulturą żydowską. Scenografia „Suspirii” to jej czysty przykład.

Czy miałaś jeszcze na coś wpływ przy powstawaniu tego filmu?

Na wszystko, nawet niektóre cytaty, jak choćby ten wywodzący się z Junga: „nie ma pękniętych luster, są tylko pęknięte umysły”, który psychiatra wygłasza Suzy, ale i cytat ze świętego Augustyna.

Dlaczego nie podpisałaś scenariusza „Inferno”?

Kochając Daria i jednocześnie walcząc o to by mój udział w „Suspirii” był w jakiś sposób odnotowany (na kilka dni przed premierą nie byłam pewna, czy moje nazwisko pojawi się na napisach), miałam dość. Nie chciałam przeżywać tego na nowo, więc powiedziałam mu: „Rób, co chcesz, ta historia i tak będzie moja, bo to ja ją napisałam”. 

Ale to Dario napisał scenariusz…

Tak, lecz wszystkie okultystyczne i alchemiczne tematy obecne  w tym obrazie pochodzą ode mnie, wprost z mojej wiedzy; także i nawiązania do Romantyzmu.

Wolisz „Inferno”, czy „Suspirię”?

Kocham je oba. „Suspiria” to kulminacja wcześniejszych poszukiwań i entuzjazmu, który owocował jeszcze lata później przy „Inferno”. Bardziej żywe wspomnienia mam ze „Suspirią”, ten film jest zrozumiały dla wszystkich: Japończycy szaleją na jego punkcie, w USA na rynku VHS sprzedawał się w rekordowych ilościach…”Inferno” jest bardziej „europejskim” filmem.

 

inferno-1980-21

 

Czy „Inferno” poprzedza, czy następuje po „Suspirii”?

Następuje bezpośrednio po niej.

Dlaczego postanowiłaś osadzić akcję „Inferno” w Rzymie i Nowym Jorku?

Chciałam opowiedzieć historię czarnej magii obecnej na całym świecie, więc wybrałam Nowy Jork jako stolicę świata i Rzym jako miasto nawiedzone. Jung nie chciał odwiedzać Rzymu, gdyż czuł kotłujące się pod jego powierzchnią zwłoki, coś jak zło w „Evil dead” Sama Raimiego i to sprawiało, że czuł się w nim nieszczęśliwy. Właściwie to zgadzam się z nim, szczególnie na wiosnę da się w tym mieście wyczuć aktywność umarłych dusz…

A jak oceniasz swój występ w tym filmie?

Myślę, że przeszłam samą siebie – naprawdę pokochałam tą tajemniczą, ciekawską, uzależnioną od nałogu kobietę. To bardzo krucha postać, przywiązana do swojego szpaka azjatyckiego…

Najsłabszym punktem „Inferno” są chyba efekty specjalne…

Tak, to prawda. Niestety, nie wszystkie wyszły spod ręki Maria Bavy, jak choćby Śmierć, poza nim reszta ekipy nie była zbytnio utalentowana.

Czy scenę własnej śmierci zagrałaś sama?

Tak, w pewnych scenach byłam chroniona przez szybę. Jedyną sceną, w jakiej skorzystałam z dublerki była ta z atakiem dwunastu kotów na moją twarz! 

Czy to prawda, że napisałaś też ostatni rozdział trylogii Trzech Matek?

Tak, ta historia jest skończona i kiedy tylko nadejdzie właściwy moment, będę chciała ją nakręcić.

A co możesz powiedzieć o kolejnym filmie Argenta, „Tenebrae”?

To nie było dla mnie miłe doświadczenie, gdyż początkowo byłam desygnowana do roli Veroniki Lario, której postać bardzo mi się spodobała. Lubię takie osoby, po których zachowaniu nie wiesz czy są dobre, czy złe; co więcej wydaje mi się, iż umiem odgrywać takie role. Jednak w ostatniej chwili aktorka, która miała grać partnerkę Petera Neala, więc Dario poprosił mnie, abym to ja zagrała tę postać. Choć nie odpowiadało mi to, zgodziłam się, nie identyfikując się jednak z tą rolą. „Tenebrae” to według mnie jego mniej udany obraz, nie lubię go.

Czy pomysł fabuły wziął się z prawdziwych zdarzeń?

Tak. Kiedy Dario pracował nad filmem w Los Angeles, zaczął do niego wydzwaniać dziwny człowiek, który obsypywał go komplementami; do czasu jednak, gdy pewnego dnia zostawił dla niego w taksówce zawiadomienie o jego śmierci – wtedy Dario postanowił opuścić miasto. Tak rozpoczęła się historia „Tenebrae”. 

Porozmawiajmy teraz o „Phenomenie” – jeżeli się nie mylę, nie lubisz tego obrazu?

Ten obraz zawiera wiele znakomitych scen, jednak zakończenie psuje całe wrażenie poprzez głupawą retorykę, zderzenie piękna i dobroci z brzydotą i złem. „Phenomena” rozpoczęła ten trend daremnych zakończeń, podobnie jak było to w późniejszej „Operze”.

Scena, w której szympans atakuje Cię brzytwą musiała być bardzo trudna do nakręcenia?

Ręka, która mnie atakowała, faktycznie byłą małpią, zaś brzytwa, mimo iż nie ostra, raniła mnie. Już po zakończeniu zdjęć, małpa stała się podrażniona i odgryzła kawałek palca Jennifer Connelly! Można powiedzieć, że przy „Phenomenie” i „Operze” ryzykowałam życie.

 

maxresdefault

 

Jak powstała słynna scena z kulą w „Operze”?

Bez dubli! W kierunku moich oczu została wycelowana lufa, z której wyleciała prezerwatywa pełna sztucznej krwi, ja zaś czekałam w całkowitej ciemności na strzał! Myślę, że drugi raz nie przeżyłabym tego doświadczenia!

Jednak rezultat jest znakomity – zasługiwał na długi aplauz, jaki dostał na premierze filmu!

Cóż, skoro ryzykowałam życie, ostatnią rzeczą, jakiej oczekiwałam były brawa (śmiech)!

Jak oceniasz „Operę”?
Według mnie to krok w tył Daria w stosunku do jego wcześniejszych thrillerów. Czułam się lekko zażenowana, nie miałam ochoty na kolejny seans. Podobają mi się sceny z krukiem, moja śmierć, czuć w nich tą atmosferę… jednak jest w nim wiele słabych scen, szczególnie tych związanych z muzyką, co dla mnie, jako wnuczki Alfredo Caselliego szczególnie irytowało. Być może to jednak kwestia gustu, nadal uważam Daria za jednego z moich ulubionych reżyserów.

Zakończenie „Opery”, nawiązujące do „Phenomeny”, ma w sobie bajkowość, którą zapewne nie do końca lubisz?

Tak, to zakończenie jest złe i bezsensowne. Podczas zdjęć pokłóciłam się o to z Dariem, nakłaniałam go, by wywalił je ze scenariusza. Jednak, jak zawsze, był odporny na moje uwagi.

Co sądzisz o „Two Evil Eyes”?

Podoba mi się początek epizodu Romero, jednak już jego zakończenie nie; w odcinku Daria nie podoba mi się prolog, zaś epilog jak najbardziej – to świetne ćwiczenie stylu i wzrastającego napięcia. Myślę, że Dario odzyskał przy tym filmie nieco logiki, którą zatracił w poprzednich dziełach – choć nadal jest w nim pewna naiwność – choćby scena snu Rodericka i sabatu – wygląda to jak farsa, nie horror! Harvey Keitel jest świetny w głównej roli, zaś Madeleine Potter dosyć mdła, nudna. Nie poradziła sobie zresztą w świecie filmu.

Podobała Ci się „Trauma”?

Tak, choć jest w tym obrazie kilka niepotrzebnych wątków, jak choćby ten narkomański, jednak jako całość broni się dobrze; podobała mi się scena z gadającą głową. Stawiam „Traumę” dużo wyżej niż „Operę” i „Phenomenę”, jednak nie jest to jeszcze poziom „Inferno”.

 

tumblr_nxzfimyetz1ue4wwmo7_1280

 

Wspomniałaś wątek narkomański – co sądzisz o narkotykach, jako stymulantach artystycznej wyobraźni?

Jestem za legalizacją miękkich narkotyków, haszyszu i marihuany, dla wszystkich powyżej 15-ego roku życia. Z drugiej strony jestem przeciwna syntetykom, takim jak kokaina, czy LSD – zarówno mózg jak i wątroba, to organy nie do zastąpienia. Już od lat 60-tych ludzie wierzyli, że doświadczenia z nimi stymulują wyobraźnię, pokazując nam coś więcej niż sny. Nie zgadzam się z tym – według mnie przy tworzeniu potrzebna jest duża koncentracja… Thomas De Quincey na przykład, początkowo był piekielnie inteligentnym człowiekiem, jednak to narkotyki zniszczyły go i siłę jego pisarstwa. Jeśli jesteś artystą nie potrzebujesz narkotyków; zrujnują twoje życie i zdrowie.

Zmieniając nieco temat – czy Argento oddalił się w ostatnich latach od fantastyki?

Myślę, że nie w tym tkwi problem. Zarówno kino, jak i literatura fantastyczna fascynują go nadal, on po prostu szuka nowych rozwiązań.

Czy nie bałaś się utknięcia w pułapce „aktorki od horrorów”, tak częstej w tym środowisku?

Nigdy nie czułam, że zamykam się do jednego gatunku – pracowałam przy przeróżnych produkcjach, choć nie ukrywam, że moim ukochanym jest horror – kręcenie tego typu filmów to zawsze wspaniałe doświadczenie.

A co powiesz o Argento – czy nie stał się więźniem jednego gatunku?

Myślę, że nie, jego filmy zawsze przekraczały pewne granice, zaś jego trzy najlepsze obrazy, czyli „Deep Red”, „Suspiria” czy „Inferno”, choć równoległe względem siebie, są różne na tyle, że żaden z nich nie przypomina innego.

Czy nie chciałaś kiedykolwiek spróbować sił po drugiej stronie kamery?

Nie, gdyż jak powiedział Wenders – „reżyserzy to gangsterzy”, zaś ja chciałam pozostać sobą…

Dlaczego odmówiłaś roli Williamowi Lustigowi w jego „Maniaku” z 1979 roku?

Odmówiłam, gdyż rola lesbijki, którą dostałam, sprowadzała się do wielu nagich scen, bez żadnego umotywowania.

Dlaczego odeszłaś od aktorstwa w ostatnich latach?

Cóż, nie jestem już młoda, zaś we Włoszech jedyne role jakie mi się oferuje to dyrektorki szkół, sekretarki, czy policjantki…

Czy „La fine e nota” Cristiny Comencini to Twój powrót do krainy thrillerów?

Nie, kilka scen, które zagrałam w tym obrazie było spłaceniem mojego długu wobec reżyserki, która dała szansę mojej córce w poprzednim jej filmie, „Zoo”. Podobał mi się także scenariusz tego obrazu.

Czy jesteś zadowolona z tego, że Twoja córka poszła w ślady mamy?

Bardzo. Jako aktorce bardzo podoba mi się jej ekspresja – ma naturalny talent, do tego jest świetną poetką.

 

demons-de-la-nuit-1977-01-g

 

Od zawsze byłą interakcja między filmami Argento a Fulciego, podobnie jak wcześniej między Bavą a resztą reżyserów. Czasem Dario i Lucio kopiowali się nawzajem, nie sądzisz?

Tak, ale to jedna z zasad bycia reżyserem. Zawsze była wymiana pomysłów w świecie filmowym. Na przykład, neorealizmu nie wymyślił Rossellini, lecz, jak często powtarzał to Bava, De Robertis. To długi łańcuch połączeń, do którego kolejne ogniwa dokładają wszyscy.

To może teraz opowiedz nam o ojcu włoskiego horroru, z którym współpracowałaś przy okazji „Shock” i „The Venus of Ille”.

Fantastyczny człowiek; delikatny, ale i zdeterminowany z wielką wyobraźnią i wyostrzonym zmysłem samokrytycyzmu. Niespotykanie cierpliwy w stosunku do aktorów, co sprawiało, że współpraca z nim byłą cudownym doświadczeniem. Nie istniało dla niego coś takiego jak problem techniczny – jego umiejętności w wymyślaniu coraz to nowych innowacji były wprost zdumiewające. Włoskie kino zawdzięcza mu tak wiele…

Jak oceniasz wspomniane powyżej dwa filmy, w których grałaś?

Obydwa były kontrowersyjne. Osobiście uwielbiam je, lecz wiem, że Dario ich nie lubi. Myśląc dziś o nich, wpadam w nostalgiczne tony… choć pracowaliśmy na niskim budżecie, sama współpraca z Bavą była niesamowita.

Jak myślisz, dlaczego akurat gatunek horroru ma tak wielki wpływ na ludzi na całym świecie, szczególnie tych młodych?

Z prostego powodu – horrory generują wielkie emocje, których inne gatunki nie są w stanie wytworzyć.

A co w takim razie z krytykami atakującymi horror?

Biedni głupcy, którzy nie rozumieją gatunku. Nie lubią horroru, gdyż go dobrze nie znają, skupiając się na krytyce, która wzbudza w nas śmiech.

Czy to prawda, że uważasz Davida Lyncha za głównego przedstawiciela nurtu fantastycznego w kinie?

Uwielbiam Lyncha, na równi z Samem Raimi, Johnem Carpenterem, ale i nowymi trendami w kinie gatunkowym. Chciałabym, żeby każdy reżyser spróbował swych sił w horrorze. Jeśli jednak mam wskazać mojego faworyta, będzie nim David Cronenberg – jego filmy są znakomite! Jest twórcą, do którego jest mi najbliżej.

Czy na koniec rozmowy mogłabyś opisać samą siebie z dystansu? Według mnie najlepiej pasuje do Ciebie cytat z „The Venus of Ille”, który wygłasza w nim Marc Porel: „Jest w Tobie coś dziwnego, nie mogę uchwycić Cię w całości, zmieniasz się przed moimi oczyma cały czas… jesteś dwojgiem ludzi w jednym ciele.”

Myślę, że mogę się z nim zgodzić. Bava rozumiał mnie doskonale. Jest we mnie podwójna osobowość: Światło i Ciemność.

 

tłum. haku