Krótkie rekolekcje hooperowskie
Teraz Tobe Hooper (74) grilluje już teksańskie steki na barbecue u George’a Romero. Została po nim garść filmów (głównie horrory) , w tym kilka tyleż wyśmienitych, co w swoim czasie zignorowanych i lekką rąsią wrzuconych do śmierdzącego wora z etykietką „kompletny trash”. Jak np. zmieszany z błotem przez Stephena Kinga „Eaten Alive”(77′) z wybitną rolą Neville’a Branda – bezpardonowy ciąg dalszy eksploatacji amerykańskiego syfu w wydaniu southern, rozpoczętej w TCM. Gdyby istniał festiwal horrorów gotyckich kręconych przez rodowitych rednecków w scenerii typu „za gumnem”, tak pewnie wyglądałby jego zwycięzca.
„Teksańska Masakra Piłą Mechaniczną” (74′), debiut i wiadome opus magnum Hoopera (po którym mógłby już śmiało iść na emeryturę mając nieśmiertelność w kieszeni) swą wykonawczą myśl przewodnią zawdzięcza pewnemu jakże życiowemu epizodowi. Wkurwiony Hooper nie mogąc dopchać się do kasy w zatłoczonym markecie z AGD właśnie zaczął wizualizować sobie sposoby szybkiego przerzedzenia ciżby, gdy wtem jego wzrok padł na stoisko z piłami łańcuchowymi… W filmie użyto model marki Poulan 306a. Operujący tym sprzętem na ekranie Gunnar Hansen do roli Leatherface’a podszedł metodycznie. Język ciała swojego bohatera opracował podpatrując zachowania i gestykę uczniów szkoły specjalnej. Choć Hooper świadomie ograniczył tu ilość gore niemal do zera (chcąc zyskać kategorię PG-13 i szansę na większy zysk), TCM opieczętowano bezdyskusyjną R-ką i mianem jednego z najokrutniejszych filmów w historii. Ten triumf siły sugestii nad ukazywaniem wprost okazał się tak skuteczny, że TCM zbanowano m.in. w Brazylii (szczyt hipokryzji), Finlandii, Francji, RFN, Islandii (choć synem tej ziemi był urodzony w Rejkjaviku Gunnar Hansen), Szwecji, Norwegii i Singapurze. „Teksańska…” z ostatecznym budżetem 140 tys. $ przyniosła dochód 30 milionów. Film doczekał się także absolutnie wyjątkowej, jak na partyzancką B-klasówkę nobilitacji: jako wybitne dzieło amerykańskiej sztuki współczesnej został umieszczony w nowojorskim Museum of Modern Art w formie ekspozycji stałej. Łatwo sobie wyobrazić, że cały legion krytyków, kulturoznawców i „zawodowych artystów” fakt ten musiał przyprawić o stan przedzawałowy.
Hooper do tematu powróci w 1986, kręcąc sequel z Dennisem Hopperem w jednej z głównych ról. Będzie to już jednak całkiem inna historia, kino atmosfery zastąpi przeszarżowany Grand Guignol z rozpasanym gore, makabrycznym humorem i wszechobecną eksterminacją dobrego smaku. Słowem, całkiem zabawny i przyjazny wyrobionemu widzowi shit, tyle że bez żadnego (na poziomie nastroju i stylu opowieści) związku z oryginałem. W jednej z recenzji film skwitują nader celnie: „Teksańska Masakra 2” jest dokładnie tym wszystkim, co bezpodstawnie i niesprawiedliwie zarzucano części pierwszej”. W finale nie ominie nas nawet szermierka na odpalone łańcuchówki w wykonaniu Dennisa i Gunnara. Podobna i chyba pierwsza w kinie taka scena pojawiła się wcześniej w „Motel Hell” Kevina Connora (1980); tu jednym z walczących będzie zapomniany weteran niskobudżetowych westernów z lat 50′, Rory Calhoun.
I tak dla porządku: drugim po TCM najbardziej rozpoznawalnym filmem Hoopera pozostaje „Duch”(„Poltergeist”) z 1982 r., familijny horrorowy blockbuster, który na podstawie własnego scenariusza wyprodukował Steven Spielberg. Warto pamiętać, że – co zresztą w każdej sekundzie tego filmu widać i czuć – jest to stuprocentowy twór Spielberga. Hooper spełnił rolę figuranta i podwykonawcy, praktycznie wszystkie z jego oryginalnych pomysłów i sugestii Spielberg odrzucił. Nie przystawały nijak do jego gładkiej wizji, mającej szeroką publiczność postraszyć komfortowo, sterylnie i middle classowo, nie zaś przytopić w bajorze krwawych farfocli. Raptem jedna taka scena w filmie się znalazła (i jest to jedyny moment gore), sprawiając wrażenie kwadratu wepchniętego na siłę do trójkątnej dziurki.
Simply