logo
tumblr_mv6tapNV3g1rovfcgo1_1280

H.G. Clouzot – Seans podwójny (Kruk/ Kto Zabił?)

Henri-Georges Clouzot, przyszły twórca „Ceny Strachu” i „Widma”, zanim nakręcił swoje najwybitniejsze dzieła, zrealizował między innymi „Kruka” (tytuł oryginalny – „Le Corbeau”), prototyp europejskiego filmu noir oparty na klasycznym schemacie poszukiwania nieznanego sprawcy, stanowiący solidną wprawkę znamionującą początki charakterystycznego, autorskiego stylu z jakiego zasłynął w późniejszym okresie swej twórczości. Do dziś „Kruk” (1943) postrzegany jest jako jeden z największych skandali w historii francuskiego kina.

KRUK

Seria anonimów podpisywanych przez tajemniczego „Kruka” burzy spokój małego miasteczka. Jego społeczność elektryzują pomówienia i oszczerstwa zwarte w listach adresowanych do prominentnych obywateli. Ujawnione zostają tajemnice i ciemne karty z przeszłości mieszkańców. Pierwszym celem „Kruka” staje się miejscowy ginekolog, dr Germain, oskarżony o romans z żoną psychiatry, dr Vorzeta i przeprowadzanie nielegalnych aborcji. Ofiar na liście zaczyna przybywać, podobnie jak podejrzanych wśród których znajdują się: zdradzany przez żonę notabl, ordynator szpitala zamieszany w niejasne interesy, wścibska uczennica, kaleka młoda kobieta, Denise. Całe miasteczko żyje zagadkowymi listami. Zaczynają budzić się dawno uśpione demony, emocje biorą górę na zdrowym rozsądkiem, rośnie wzajemna nieufność i podejrzliwość, stopniowo zmieniając się w psychozę. Pozorna sympatia i solidarność grupy przechodzi w niebyt. Powszechna staje się wzajemna nienawiść, mnożą się intrygi. W końcu dochodzi do tragedii, pojawia się pierwsza ofiara śmiertelna – samobójstwo popełnia pacjent, który z listu dowiedział się, że jego choroba jest nieuleczalna. Podejrzaną w tej sprawie stała się surowa pielęgniarka, ale jej aresztowania niczego nie zmienia. Po okresie spokoju listy „Kruka” ponownie krążą po okolicy. Zaangażowanie policji, badania grafologiczne, próby sporządzenia portretu psychologicznego nie dają oczekiwanych rezultatów. Znajdujący się w centrum uwagi Dr Germain postanawia odnaleźć autora anonimów, ale nie tylko on ma taki zamiar. Na „Kruka” poluje również matka samobójcy, chcąca pomścić przedwczesną śmierć syna. Gdy tożsamość winnego udaje się wreszcie odkryć, wydarzenia prowadzą do kolejnej tragedii.

Dla Clouzota kryminalna fabuła wraz z tradycyjnymi dla tego gatunku elementami: kluczeniem między bohaterami, zagęszczeniem ich relacji – nikt nie jest poza podejrzeniem, nie wiadomo komu można zaufać – wirtuozerskim suspensem uniemożliwiającym przedwczesne rozwiązanie zagadki, mrocznym realizmem, ironicznym humorem oraz wyraźnym dystansem – stanowi punkt wyjścia do studiów nad ludzką naturą, skrywaną pod fasadą zbudowaną z pozorów i konwenansów, a w rzeczywistości opętaną przez żądze, popędy i pragnienia, odciskające destrukcyjne piętno na moralnej kondycji człowieka. Clouzot w sugestywny sposób poddaje surowej krytyce małomiasteczkową hipokryzję, demonstracyjną bogobojność i udawany szacunek do prawa i porządku. Wszystko to jest swego rodzaju parawanem, pod którym chowają się ludzie źli, słabi, mali, zawistni, zawsze gotowi zgnoić bliźniego, traktując go jako zagrożenie dla własnej pozycji, nieskorzy do zrozumienia, bezdenni we własnej głupocie. W tym sensie „Kruk” jest bardzo pesymistycznym portretem społeczeństwa. Portretem z pobrzmiewającymi echami psychoanalizy i egzystencjalizmu, zaś miasteczko urasta do rangi francuskiego Salem, gdzie mroczna atmosfera wzajemnych podejrzeń, strachu oraz paranoi prowadzą do wybuchu histerii i swoistego „polowania na czarownice”.

Film Clouzota zasługuje na miano arcydzieła kina francuskiego ze względu na charakterystyczną, niepowtarzalną narrację, złowieszczą, przeszywającą atmosferę, gęsty, piękny dla oka styl wizualny, skupiający masę detali i symboli, wspaniałą intrygę z dobrze prowadzoną dramaturgią wydarzeń, ważną dla klimatu dreszczowca, wzbogaconą o elementy zaczerpnięte z niemieckiego ekspresjonizmu – wyraźny światłocień, dynamiczne dekoracje, ustawienia kamery pod niezwykłymi kątami – z którym na pewnym etapie kariery reżyser miał intensywny kontakt.

 

film-le-corbeau3

 

A jednak oczywiste wartości „Kruka” zostały pominięte we wrzawie, jaka rozpętała się po jego premierze. Dzieło Clouzota szybko zyskało miano filmowego skandalu. Stało się tak z uwagi na okres i miejsce powstania, tematykę oraz kontekst historyczny. Henri-Georges Clouzot nakręcił film w okupowanej przez Niemców Francji w wytwórni „Continental”, kontrolowanej przez hitlerowców. Co interesujące, był to jego drugi film w dorobku, a scenariusz został oparty na autentycznych wydarzeniach, które miały miejsce w miejscowości Tulle w 1917 r., kiedy pewna sfrustrowana stara panna sterroryzowała okolicę rozsyłając okropne anonimy. Prawdopodobnie ten fakt stanowił inspirację dla Agathy Christie, która o podobnych wypadkach napisała w powieści „Zatrute pióro”/”The Moving Finger” (cykl z Panną Marple). Scenariusz miał szansę realizacji jeszcze w okresie przedwojennym, lecz decydenci z La Société des Auteurs du Films wstrzymali jego realizację, uważając, że jest zbyt ponury i nie pasuje do aktualnych czasów. Firma Continental odziedziczyła go niejako w spadku i nie widząc przeszkód postanowiła przekazać do nakręcenia filmu na jego podstawie. Podobno produkcje „Continentalu” w przeciwieństwie do tworów innych wytwórni nie podlegały tak bardzo restrykcyjnym obostrzeniom cenzury.

Clouzot w swoim debiucie – „Morderca mieszka po 21″ (1942) – okazał się niezwykle zdolnym młodym reżyserem, dlatego to właśnie on otrzymał propozycję nakręcenia „Kruka”, z której mimo pewnych obaw skorzystał. Proces realizacji nie przebiegał bez zgrzytów. Apodyktyczność, perfekcjonizm i brak współczucia sprawił, że reżyser szybko pokłócił się z resztą ekipy. Produkcja była przerywana awanturami i groźbami rezygnacji wysuwanymi przez niektórych członków zespołu. Doszło i do tego, że odgrywający główną rolę Pierre Fresnay (dr Germain) zerwał przyjacielskie stosunki z Clouzotem – obaj panowie później już ze sobą nie pracowali. Napięta atmosfera na planie oraz brak wsparcia dla reżysera mogły zadecydować o tym, że jeszcze przed premierą zdecydował się zrezygnować z dalszej współpracy z Continentalem.

Stare przysłowie mówi, że jeszcze się taki nie narodził, który by wszystkim dogodził, a Clouzot poszedł o krok dalej. Z jego filmu nikt nie był zadowolony, krytykowały go wszystkie środowiska. Wspólny front oburzenia połączył Koła Prawicowe, Państwo Vichy, Kościół Katolicki, Komunistów, Lewicę, Ruch Oporu – słowem utworzyła się egzotyczna koalicja, która Clouzota wystawiła pod pręgierz opinii publicznej. Francuzi byli oburzeni sposobem, w jaki reżyser przedstawił naród na przykładzie społeczności małego miasteczka. W ich przekonaniu uczynił tak celowo, aby podlizać się okupantowi i spełnić propagandowe zachcianki, pokazał mieszkańców jako osoby podłe, nikczemne, cechujące się prymitywizmem, ulegające najgorszym emocjom i nastrojom. Obraz denuncjantów, moralnych kanalii pozbawionych wyższych uczuć. Film traktowano jako dzieło defetystyczne, niemoralne, nihilistyczne nawet, z całą pewnością obraźliwe i szkodliwe w tak trudnych czasach, w jakich znalazła się Francja.

Oliwy do ognia dolały pogłoski, że Niemcy rzekomo wyświetlają ten film u siebie jako dzieło propagandowe, mające odnosić się do ogółu społeczeństwa francuskiego. Ale i Niemcy nie byli szczególnie ukontentowani pesymistycznym wydźwiękiem filmu, który w ich oczach w bardzo ponurym świetle stawiał instytucję informatorów, z aktywności których korzystali organizując chociażby wywózki do obozów koncentracyjnych. Paradoksalnie rzecz biorąc, podobno cenzura niemiecka długo żałowała, że scenariusz przeszedł przez jej gęste sito nadzoru i z uwagi na ogólną wymowę działa zakazała go wyświetlać na terenie Rzeszy.

Niemniej faktem stało się, że po wyzwoleniu Francji Henri-Georges Clouzot został pozbawiony prawa wykonywania zawodu. Na szczęście już 1947 r. zakaz został zniesiony, w czym jak głosi fama dużą zasługę miał Jean-Paul Sartre, który jako jeden z nielicznych dostrzegał rzeczywiste zalety „Kruka”, pomijając zupełnie kontekst zarówno polityczny jak i historyczny. Na szczęście dziś, po latach, „Kruk” nie budzi już takich kontrowersji i gorących sporów.

Otto Preminger w 1951 r. nakręcił remake zatytułowany „The 13th Letter”.

KTO ZABIŁ?

Dla Henri-Georgesa Clouzota „Quai des Orfèvres” (1947) był pierwszym filmem od czasu nakręcenia kontrowersyjnego „Kruka” (1943), zjadliwego pamfletu na prowincjonalne francuskie miasteczko, wyprodukowanego w kontrolowanej przez niemieckich okupantów wytwórni „Continental”, który uznano za przejaw kolaboracji i antyfrancuskiej propagandy, dlatego po wojnie reżyserowi wytoczono proces i ukarano zakazem wykonywania zawodu, uchylonym po dwóch latach.

Pozbawiony przez cztery lata możliwości pracy jako reżyser, Clouzot, pasjonat powieści kryminalnych, zajął się pisaniem scenariuszy, jednakże żadnego nie wykorzystał w późniejszym okresie twórczości. Kiedy powrócił do realizacji filmów, postanowił stworzyć kolejny film kryminalny – debiutował w 1942 roku obrazem „Morderca mieszka pod 21″, opartym podobnie jak „Quai des Orfèvres”, na prozie Stanislasa-Andre Steemana, cenionego belgijskiego autora kryminałów, bliskiego postawie Clouzota swym pesymizmem, bezlitosną ironią oraz czarnym humorem.

Chociaż w przypadku „Quai des Orfèvres” sformułowanie: oparty na prozie, a dokładnie na powieści „Légitime défense” jest nieprecyzyjne, bowiem w momencie, w którym Clouzot zdecydował się na adaptację, jej nakład był wyczerpany i choć wysłał list do autora z prośbą o przysłanie kopii, to nim książka nadeszła, wespół z Jeanem Ferry praktycznie ukończył pracę nad scenariuszem, przywołując z pamięci treść kiedyś przeczytanej książki, tak że w ostatecznym rozrachunku różnił się on od literackiego pierwowzoru.

I podobnie jak w „Morderca mieszka pod 21″ tak i w „Quai des Orfèvres” pojawia się postać Inspektora Antoine, w tej roli Louis Jouvet, prywatnie jeden z przyjaciół Clouzota, dla którego była to jedna z ostatnich ról w życiu. A propos tytułu filmu – „Quai des Orfèvres” to nazwa bulwaru nad Sekwaną – „Nabrzeże Złotników – przy którym, pod numerem 36, mieści prefektura paryskiej policji. Polski tytuł brzmi: „Kto zabił?”.

Śpiewaczka kabaretowa Jenny Lamour (Suzy Delair) to seksowna młoda kobieta, marząca o zrobieniu kariery. Natomiast jej mąż, a zarazem akompaniator, Maurice (Bernard Blier) jest strasznie o nią zazdrosny. Kiedy Jenny poznaje Brignona (Charles Dullin), obleśnego i odrażającego, wpływowego producenta, liczy, że ta znajomość przyniesie jej korzyści. W trakcie ich spotkania do restauracji wpada Marucie, urządza skandal, siłą zabiera małżonkę, a Brignonowi zapowiada, że zabije go, jeśli ten ponownie zbliży się do jego żony. Jenny nie dostrzega rzeczywistych intencji producenta, który traktuje ją jako kolejną zdobycz, dlatego zgadza się na sekretne rendez-vous. Maurice jednak o wszystkim się dowiaduje, zabiera pistolet i udaje się do willi Brignona, gdzie znajduje go martwego. Przekonany, że dowody świadczą na jego niekorzyść, szuka pomocy u przyjaciółki i sąsiadki, Dory (Simone Renant), prowadzącej zakład fotograficzny lesbijki, potajemnie zakochanej w Jenny. Również Jenny zwierza się Dorze, mówiąc, że to ona zabiła Brignona rozbijając mu butelkę szampana na głowie, gdy zaczął się do niej dobierać. Obie udają się do willi, gdzie zabierają porzucone przez nią futro oraz zacierają ślady zbrodni. Śledztwo przejmuje Inspektor Antoine, który szybko rozplątuje misterną sieć pozorów utkaną przez oboje małżonków, starających się oczyścić z podejrzeń. W końcu policjant wpada na właściwy trop, znajdując winnego zabójstwa.

 

quai-des-orfevres

 

Nie jest „Quai des Orfèvres” szczytowym osiągnięciem Clouzota na miarę „Ceny strachu” czy „Widma”, to solidny kryminał, ale nic ponadto. Chociaż film spotkał się z dość krytyczną opinią na temat intrygi, postrzeganą, mówiąc eufemistycznie, jako średnią i niespecjalnie zawiłą, za szybko ujawniającą pewne treści, pozbawioną suspensu, czyli tego, co można określić sercem kryminału. Trochę jednak na wyrost mówi się o maskowaniu przez Clouzota słabości powierzchownej fabuły mocnym eksponowaniem partii dramatycznych ukazujących relacje w trójkącie Jenny, Marucie i Dora. Bardziej wypada potraktować „Quai des Orfèvres” jako nowatorską próbę zerwania z fabuły jako głównej siły napędowej na rzecz studiów nad psychologicznym dramatem osób, wynikającego ze zbrodni, namiętności, zazdrości oraz tłumionych rządz i emocji. Z drugiej strony warto pamiętać, że przy ocenie filmów Clouzota krytyka zawsze wychodziła o krok naprzód, szukając w jego twórczości czegoś więcej, symboliki, głębszych przesłań, moralizatorstwa, elementów metafizyki czy odpowiedzi na pytania dotyczących natury ludzkiej niż tylko specyficznych zainteresowań reżysera wynikających z fascynacji gatunkiem kryminalnym.

Niemniej Clouzot, pomimo reputacji tyrana i cynika, tworzy zaskakująco poruszający portret przyjaźni oraz małżeństwa, uwypuklając w świecie przemysłu rozrywkowego kwestię lojalności, zaufania, wierności i wszystkiego tego, co ludzie są w stanie zrobić z miłości, nawet jeśli będzie oznaczało to przyznanie się do zabójstwa, którego nie popełnili. Wielką wartością „Quai des Orfèvres” pozostają utrzymane w tonie ekspresjonistycznym czarno-białe zdjęcia, wykonane przez Armanda Thirarda, utrwalające widok powojennego Paryża. Utrwalające jego duszną atmosferę, stare, pełne gwaru i życia ulice, zadymione knajpki, obskurne mieszkania, przygnębiające posterunki policji. Skrzące się masą dobrze oddanych szczegółów, prawie tak dobre jak te wykonane przez Roberta Kraskera w „Trzecim Człowieku” (1949) Carola Reeda. Powrót Henri-Georgesa Clouzota na stołek reżyserski został dostrzeżony i uhonorowany nagrodą dla najlepszego reżysera na Festiwalu w Wenecji w 1947 roku.

vindom

Źródła zdjęć: dvdclassik.com, sensesofcinema.com,