H.G.Clouzot – Les Diaboliques.
W twórczości Henri-Georgesa Clouzot odnaleźć możemy wiele przykładów obrazów aspirujących do rangi dreszczowców, wykorzystujących suspense jako główne reżyserskie zamierzenie, któremu częstokroć podporządkowana jest cała fabuła obrazu. Ten pionier i twórca klasycznego thrillera, zaczynający swą drogę w świecie filmu od pisania scenariuszy, wkrótce potem zabłysnął jako twórca niebanalnych filmów w konwencji kina noir. Opisaliśmy już skandalizującego „Kruka”, klasyczny kryminał „Kto Zabił?” oraz dramatyczną w pełnym tego słowa znaczeniu „Cenę Strachu”. Pora na najbardziej znany obraz Francuza.
I osadzona gdzieś na prowincji Francji historia Michela Delasalle (Paul Meurisse), który prowadzi wraz z żoną Christiną (Vera Clouzot) szkołę z internatem dla młodych chłopców. Prócz nich, w szkole mieszkają i wykłada troje nauczycieli – pan Raymond (Michel Serrault), profesor Drian (Pierre Larquey) oraz posągowa Nicole Horner (Simone Signoret). Michel poniża swą delikatną żonę, pomiata nią na każdym kroku, nie przejmując się zbytnio opinią podległych mu pracowników. Zresztą i oni są przez niego tyranizowani na każdym kroku – a to dostają rozcieńczone wino na kolację, a to jedzą nieświeże, przecenione jedzenie. Jednym słowem Michel jest panem i władcą na własnym zamku. Jedyną osobą, którą wydaje się traktować nieco łaskawiej jest jego kochanka Nicole; jednak i ona nie ma łatwego życia, przychodząc pewnego dnia pobita przez porywczego dyrektora. To, że Michel ma utrzymankę, jest tajemnicą poliszynela; jest nią też fakt, iż to jego małżonka wniosła spory posag do małżeńskiego związku, fundując z niego internat; dla Michela było to małżeństwo z wyrachowania, tym bardziej prawdopodobne, gdy dowiadujemy się, iż Christina ma chore serce i w każdej chwili może dojść do tragedii. Clouzot dodaje jednak jeszcze jeden, najważniejszy w tym obrazie, wątek – oto obie panie decydują się zabić tyrana, każda ze swoich własnych powodów, choć niejako w trosce o drugą. Plan wydaje się być doskonały – Michel zostaje zwabiony do mieszkania Nicole w Niort (miasteczka w którym urodził się Clouzot) oraz uśpiony mieszanką środków nasennych i alkoholu; kobiety topią go w wannie, a następnie przewożą ciało w wiklinowym koszu z powrotem do internatu. Już na miejscu panie decydują się wrzucić zwłoki do szkolnego basenu; gdy jednak po dwóch dniach ciało nie wypływa na wierzch, odchodząca od zmysłów Christina prosi szkolnego dozorcę, Plantiveau (Jean Brochard) o opróżnienie basenu z wody. Basen okazuje się być jednak pusty, zaś kobieta podupada coraz bardziej na zdrowiu; gdy wkrótce okazuje się, iż dyrektor wcale nie zaginął, ukazując się kilku osobom, jej serce zaczyna odmawiać posłuszeństwa. Wspólniczka w zbrodni, Nicole traci zimne do tej pory nerwy i obawia się demaskacji ich planu, snując plany ucieczki, zaś do gry wkracza komisarz Alfred Fichet (Charles Vanel)…
Doskonały obraz, oparty na opowiadaniu „Celle qui n’était plus” (dosł. tłum. „Kobieta, której nie było”) znakomitego francuskiego duetu pisarzy Boileau/Narcejac (ich „D’entre les morts”, czyli „Pośród zmarłych”, w 1958 roku przekształcił Hitchcock w Vertigo) to prawdziwy tour de force – protoplasta wielu późniejszych thrillerów, w których najważniejszą rolę odgrywa finałowy suspense – pierwotnie mający się znaleźć pod twórczą opieką i kreacją Hitchcocka. Ten jednak odmówił realizacji filmu, co spowodowało nie lada sytuację – oto Robert Bloch, autor Psychozy, twierdził, iż jego ulubionym obrazem jest właśnie Les Diaboliques, czyniąc do niej nawiązania w swej powieści, która stała się podstawą największego hitu Hitchcocka. Historia zatoczyła koło, dopisując do obrazu wspaniały suspense, którego nikt się nie spodziewał. Czas skupić się w końcu na autorze obrazu – Henri-Georges Clouzot, grudniowemu bohaterowi naszego bloga. Reżyser twierdził po premierze filmu, że chciał stworzyć coś na kształt mrocznej opowieści/baśni na dobranoc, którą przerażone dzieci będą oglądały spod ledwie uchylonej kołdry; i trzeba przyznać, udało mu się to.
Mroczne „Les Diaboliques” trudno uszeregować gatunkowo, obraz ma w sobie cechy dramatu obyczajowego, kryminału, dreszczowca i w końcu horroru. Ta historia zdradzanej i upokarzanej żony oraz bitej kochanki zmienia się w ciągu całego seansu nie do poznania w obraz o mrokach ludzkiej duszy, zahaczając nawet o egzystencjalny horror. Najważniejsze dla Clouzota są jednak postacie – delikatna, krucha Christina, „mały wrak”, jak mówi o niej Michel, to znakomicie prowadzony popis żony reżysera – jej postać to niepewna do końca swoich działań, dążeń i aspiracji niewinna, bogobojna dziewczyna; gdy w jednej ze scen dowiadujemy się, iż swe życie zamierzała poświęcić służeniu Bogu, mamy już jej pełen obraz. I nagle reżyser robi woltę – po zniknięciu męża zdaje się, iż zyskuje chwilową pewność siebie; choć nadal rozedrgana emocjonalnie, zyskuje odwagę, by przyznać się do wszystkiego policji. Clouzot jednak zręcznie myli tropy w kolejnych scenach każąc jej na powrót powrócić do swej roli zagubionej ni to ofiary, ni morderczyni. Jej przeciwieństwem jest znakomita Simone Signoret w roli Nicole – to pewna siebie, wręcz wyrafinowana postać – nic nie powinno zdemaskować jej planu, cały czas zdaje się mieć wszystko pod kontrolą. Gdy jednak sprawy coraz bardziej zmieniają swój bieg, wchodzi niejako w postać Christiny, tracąc pewność siebie i grunt pod nogami. Na tym wyrazistym dualizmie buduje Clouzot całe napięcie swego obrazu – o ile jesteśmy pewni co w następnej scenie zrobi Nicole, równie mocno nie wiemy jaki będzie kolejny krok Christine.
Obok tych dwóch postaci mamy wychowanego na wzór „wojskowy” Michela, człowieka bez zasad, drwiącego z wszystkich, nikomu nie okazującego uczucia mężczyznę skupionego na pieniądzu i walce o władze pod przykrywką atrakcyjnego, trzydziestoparoletniego, wysportowanego mężczyzny. Wspaniały materiał na męża powie zapewne niejedna teściowa; przymykając oko na jego, z gruntu zły, charakter. Clouzot zdaje się przedstawiać francuskie społeczeństwo w nieprzychylnym świetle – pod, z gruntu poprawnym małżeństwem, kryją się grzechy, zdrada, być może (w kilku scenach sugerowany) problem z alkoholem. Kreuje współczesny moralitet, opowiadając o walce dobra ze złem, w której obie strony mają jednak dwie twarze; nie ma dobra bez zła, każdy ma dwa oblicza, sugeruje reżyser w wieloznacznym, piętrowym zakończeniu. Zakończeniu, którego treści sam reżyser prosił nie zdradzać widzom wychodzącym z kina; prośba poskutkowała, obraz obejrzało w czasie premiery ponad 3,5 miliona Francuzów, tworząc z niego jeden z najbardziej dochodowych obrazów w historii tego kraju. Na koniec, opierając się na formule „last but not least” warto także dodać kilka słów o postaci komisarza Ficheta, granej przez Charlesa Vanela. Mówi się, że to protoplasta porucznika Columbo; coś w tym jest, patrząc na nieodłączne cygaro w ustach niepozornego Ficheta, z którego popiół opada na płaszcz… Jest między nimi tylko jedna, zasadnicza różnica – w serialu „Columbo” widz od początku wiedział, kto jest mordercą, w „Les Diaboliques” nie wie tego ani widz, ani komisarz. Po prostu, należy wytrwać do ostatniej sceny…
haku
Źródła zdjęć: mikserfilmowy.blogspot.com, originalvintageposters.com